Naśladowczyni natury - wywiad Fashionweare

Na telebimie − zmierzchnica trupia główka, ćma nazywana zwiastunem śmierci. W tle − mroczna muzyka, remiks „Pacay Tree” Greenwooda, stworzony przez Andrzeja Pejo Sieczkowskiego. Na wybiegu − niezwykła kolekcja Mimesis, z odniesieniami do siły i piękna natury. Pokaz Kamili Garwońskiej-Kasperskiej, otwierający maraton w Alei Projektantów podczas 7 edycji FashionPhilosophy Fashion Week, był mocnym uderzeniem...

29.11.2012

FWA: W zeszłym roku ukończyłaś Międzynarodową Szkołę Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie. Czy studia spełniły Twoje oczekiwania, spotkałaś kogoś, kto znacznie wpłynął na Twoją twórczość?
KGK: Wcześniej na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego zrobiłam specjalizację z fotografii. Na to, jak ukształtowały mnie pięcioletnie studia, na przykład na sposób traktowania przestrzeni, zasadniczy wpływ miał z pewnością profesor Jan Berdyszak. Wcześniej, jeszcze przed studiami, kontakt z Telemachem Pilitsidisem, który był studentem Jerzego Nowosielskiego, wpłynął na moje preferencje estetyczne i myślenie. Do MSKPU trafiłam już jako osoba dojrzała, a studia, zarówno te na UZ, jak i MSKPU, spełniły tyle oczekiwań, ile wymagań sobie postawiłam. Wiem też, że ilekroć mówię o MSKPU, natychmiast podkreślam rolę Andrzeja Fodera, wśród osób, które dane mi było spotkać na swojej drodze. Mówiąc o nauczycielach, warto wspomnieć, że studia artystyczne mogą nieść także zagrożenia, bo silne osobowości wpływają na studentów. Zawsze warto słuchać ich uwag, zachowując jednak czujność, krytycyzm, broniąc swoich racji.

FWA: Udział w konkursach to sprawdzony sposób na zaistnienie projektanta w przestrzeni publicznej. W 2010 roku zdobyłaś Złotą Nitkę za kolekcję inspirowaną filmem Fritza Langa.
KGK: Nie wiem, czy konkursy są najlepszym sposobem na zakomunikowanie światu, że jest się projektantem. Z pewnością nie są sposobem jedynym, ale rzeczywiście potrafią być skuteczne. Złota Nitka jest dla mnie pewnego rodzaju fenomenem. Jak w soczewce, uwaga wielu mediów skupia się właśnie na tym Konkursie. Jeżeli projektant, a raczej osoba, która ma aspiracje, by projektantem zostać, potrafi skorzystać z pięciu minut uwagi, jaką media poświęcają laureatom i tego nie zaprzepaści, jest szansa, że z czasem potwierdzi swój status. Jeśli natomiast chodzi o inspiracje filmem Fritza Langa, to ujawniło się to podczas pracy nad kolekcją, jako wypadkowa skojarzeń, poszukiwań, spostrzeżeń bliskiej mi osoby. To mój mąż, Marek, dostrzegł w pewnym projekcie Metropolis Fritza Langa.

FWA: Niektórzy widzą w Twoich projektach wpływ McQueena…
KGK: Myślę, że zbyt często szukamy odniesień do dokonań zagranicznych projektantów. Przyczyn może być kilka, ale wypunktuję dwie. Pierwsza − rzeczywiście polskie realizacje bywają często wtórne. Druga − jest to efekt naszego niemal wrodzonego poczucia niskiej wartości. To jednak wątek do szerszej dyskusji...Żyjemy obecnie w epoce wpływów i cytatów. Taka jest współczesna sztuka, zaczynając od muzyki a kończąc na modzie. Nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że robi się to w sposób twórczy. Wspomnę tu chociażby kolekcję Alexandra McQueena The Horn of Plenty, odwołującą się do twórczości Diora. Mam nadzieję, że ci, którzy w moich kolekcjach szukają wpływów McQueena, widzą jednak, że podążam własną drogą. Na skojarzenia odbiorców nie mam wpływu. Wiem jedynie, że jego estetyka jest mi bliska, natomiast jak ognia unikam cytatów. Na razie nie pojawił się pomysł na kolekcję świadomie odwołującą się do prac innych projektantów.

FWA: Twoją ostatnią kolekcję Mimesis, już tytułem akcentującą „naśladowanie”, też można interpretować wielowątkowo. Skąd motyw zmierzchnicy trupiej główki?
KGK: Zmierzchnica trupia główka, w różnych kulturach symbolizująca śmierć, to motyl nocy. Kolekcję Mimesis budowałam nawiązując do cyklu dzień-noc. W pierwszej części odwołuję się do dnia − jasnymi, lekkimi tkaninami. Następnie pojawiają się kolory zmierzchu, aż do zamykającej kolekcję czerni, barwy nocy. W szerszym ujęciu taki cykl to narodziny, a potem życie, które kończy się śmiercią. W kolekcji natarczywie pojawiają się motywy motyli, ciem, a symbolika Zmierzchnicy dopełnia ten przekaz.

FWA: Kolekcja balansuje między drapieżnością a delikatnością, pojawia się motyw skrzydeł, tkaniny − jedwab, wełna, są naturalne. Mimesis to wyraz pokory wobec niedoścignionego kunsztu natury?
KGK: Rzeczywiście w nadrukach, aplikacjach pojawiają się skrzydlate owady. Można w tym dostrzec kontynuację motywu skrzydeł z moich poprzednich kolekcjach. W Mimesis chciałam zawrzeć różnorodność i bogactwo makroświata. Stąd lekkość, delikatność motyla, ważki, przepleciona z mrocznością ciem, z mocnymi, ciężkimi formami pancerzy chrabąszczy. Moja kolekcja jest niedoskonała, nieznacznie przypomina te idealne byty. Wspomnę tylko, że animację, docenioną i zapamiętaną przez publiczność, stworzyła Kasia Garstka.

FWA: Publiczność zapamiętała także torebki autorstwa Kasi Biskup i fryzury modelek.
KGK: Każdemu elementowi pokazu trzeba poświęcić należytą uwagę. Kasia Biskup (red. marka Biskup Handbags), którą poznałam na studiach, idealnie „wpisała” się swoimi torebkami w estetykę i klimat kolekcji. Podobny efekt zapewniły fryzury, zaprojektowane i wykonane przez Jagę Hupało i Create Team, czyli Olgę Belkę, Paulinę Olejnik, Kingę Kwaśną, Małgorzatę Zielińską. Każdemu detalowi należy poświęcić należytą uwagę. Przekazując kompetencje w odpowiednie ręce miałam pewność, że kolekcja tylko zyska.

FWA: Jak widać, dbasz o promowanie współpracowników, a co z promocją własną? W jakich działaniach uczestniczysz, po jakie narzędzia najchętniej sięgasz?
KGK: Zapewne nie zaskoczę Cię, gdy powiem, że obecnie projektant musi wiele umieć. Wytrwałość, silny charakter to cechy wysoce pomocne, zwłaszcza na początku drogi, gdy mamy więcej wydatków niż zysków, trudności niż udogodnień. Pokaz to zaledwie chwila, ale zawsze chwila skupiająca uwagę mediów. To moment, gdy dużo energii trzeba włożyć w promocję marki. Jednak nawet najlepszy pokaz nie udźwignie ciężaru promocji marki. To kolekcje mają być w pierwszym rzędzie narzędziem promocji. Tuż za nimi mogę iść ja, nigdy odwrotnie. Korzystam z wszelkich uzasadnionych i zgodnych z moim sumieniem i etyką środków. Sprawą równie ważną jak stworzenie dobrej kolekcji jest sprzedaż. Dlatego buduję sieć sprzedaży off- i on-line. Staram się też spopularyzować swoją markę nie tylko wśród warszawianek, ale także mieszkanek innych, większych miast. Staram się być obecna w mediach. Dążę jednak do sytuacji, gdy to sprzedaż stanie się podstawą mojej działalności. W ten sposób będę mogła lepiej wyczuć rynek. Jeśli promocja ma przewagę nad sprzedażą takie niuanse mogą umknąć.

FWA: Jak przedstawia się sprawa Twojej obecności na portalach plotkarskich, o co tak usilnie zabiega wielu młodych projektantów?
KGK: W duchu skandalu – NIGDY! To nie w moim guście i stylu. Gdybym nawet miała taki pomysł, nie obroniłabym go z racji mojego podejścia do tematu. Są projektanci, którzy potrafią umiejętnie, powiedziałabym nawet mądrze, świadomie, wykorzystywać takie środki. Nie neguję tego, a umiejętności doceniam!

FWA: Chcesz ubierać VIP-ów?
KGK: VIP, nie-VIP, dla mnie po prostu klient. Jestem projektantką. Służę pomysłami wszystkim, którzy je doceniają i chcą nosić ubrania z moich kolekcji. Nie roztaczam szczególnej opieki nad tzw. celebrytkami. Nie wynika to z przekonań czy programowych założeń. Nie mam zwyczaju i potrzeby wyróżniania osób, które akurat stały się bardziej znane. Myślę, że w ten sposób jestem w porządku wobec każdej kobiety, która chce być moją klientką. 

Wywiad przeprowadziła Katarzyna Kołbuś, źródło